warsztaty Mój fyrtel 2021 | podsumowanie
Podstawową funkcją fotografii dokumentalnej jest szczery, uważny i możliwe jak najbardziej dogłębny zapis czasu, który mija. Jaki był zatem rok 2021? Czy to powolny powrót do normalności, czy raczej permanentny czas zmiany?
Warsztaty dokumentu organizowane przez Fundację Pix.house odbywają się nieprzerwanie od sześciu lat. Uczestniczyła w nich ponad setka wspaniałych osób – fotografek
i fotografów, dokumentalistek i dokumentalistów. Na warsztatach uczestnicy poznawali podstawy pracy nad fotograficznym projektem długoterminowym, uczyli się patrzeć na otaczający świat z wrażliwością dokumentalisty. Nawiązywali relacje oraz z uwagą analizowali rzeczywistość.
Piętnastu uczestników warsztatów, o różnych spojrzeniach, opowiada nam czym jest przysłowiowy fyrtel* – ich własna, prywatna przestrzeń. Za pomocą aparatu zabierają nas
w miejsca niby tak bliskie, ale jednak jakby obce. Pokazują nam ludzi, których wydaje się, że dobrze znamy, ale przez ostatni czas ich twarze były zakryte maskami. Widzimy emocje, zapis życia. To opowieść również o nas samych.
Dobrze, że fotografujemy, dobrze, że jesteśmy – to znaczy, że czujemy i świat staje się jakby trochę lepszy.
*fyrtel — w gwarze poznańskiej: część miasta, dzielnica
Uczestnicy warsztatów:
Wojciech Antczak, Karolina Sałajczyk, Tomasz Jarnicki, Jerzy Rzechanek, Przemysław Kot, Katarzyna Ślesińska, Gabriela Bakunowicz, Paweł Zajączkowski, Małgorzata Smieszek, Jessica Ciupa, Dominika Muszyńska, Zula Rabikowska, Marcin Nalepa, Agata Kaputa, Anna Wiech-Cygan
Prowadzący:
Michał Adamski, Mariusz Forecki, Adrian Wykrota
Projekty:
Marcin Nalepa | Międzymieście
Poruszając się po południowych obrzeżach Warszawy nie sposób określić kiedy opuszcza się miasto. Krajobraz przedmieścia płynnie się zmienia, ma cechy miejskie i wiejskie. Charakterystycznym elementem tej przestrzeni jest obwodnica – to ona wyznacza nieformalną granicę, która jest niewyraźna. Staram się przedstawić niejednorodny obraz międzymieścia w kontekście społecznym, ekonomicznym czy ekologicznym.
Gabriela Bakunowicz | Moje jakby
Czy miasto może być swojskie? Czy w mieście można znaleźć wieś?
W swoich pracach przywołuję obrazy powstałe w mieście, ale kojarzące się z czymś sielskim, swojskim. Wychowywałam się w małej miejscowości na Podlasiu, teraz chyba podświadomie szukam miejsc, które są bliskie wspomnieniom z dzieciństwa. Tytuł „Moje jakby” wiąże się z kwestią tożsamościową. Miasto, w którym mieszkam, miejsca, które znam, są „moje”, ale nie do końca, bo tutaj się nie urodziłam. Dla mieszkańców Warszawy jestem „słoikiem”, dla osób ze wsi „Warszawianką”. Szukanie zielonych enklaw w środku miasta, jest moim sposobem na połączenie dwóch światów, oswojeniem z miastem.
Dominika Muszyńska | To, co zostaje jest nie z tej ziemi
Historia zna podobne przypadki – przyszli odkrywcy znikają w lesie i ginie po nich ślad. Reszta to domysły. Najwyraźniej spotkało ich coś radykalnie innego. Czasami zostawiają ślady, czasami można je oglądać. Czasami to, co zostaje jest nie z tej ziemi. I czasami zdjęcia zdradzają tę nieziemską proweniencję.
Tomasz Grobelski
Tutaj są ludzie zewsząd – Ukraina, Albania, Rumunia. Nie ma tak, że ktoś mieszka w jednym domu od trzystu lat. Moja rodzina przeniosła się tutaj spod Lwowa. Babcia została na wschodzie, dwa lata się starali, żeby ją ściągnąć. W końcu się udało, ale co z tego? Jak była w pokoju, trzeba było firany zasłaniać i światła gasić. Bali się, że sąsiedzi pomyślą, że to Ukrainka.
Dzień dobry, nie wie pani, gdzie tutaj była porodówka?
A wiem, proszę za mną, właśnie tam idę. Bo wie pani, tu duszki latają. Kiedyś syn mi mówi, że się boi, bo latają. Pytam go, jak wyglądają. A on na to, że mają takie czapki. Ja w to wierzę. Sama widziałam potem jak latały. Szybkie toto.
Nowym kierownikiem łagru został oficer, który stracił nogę podczas wojny, w latach 40. Ojciec się nie przyznawał, że jest Polakiem i w obozie przedstawiał się jako Parchomienko. Ale kierownik raz do niego przyszedł i mówi: „A kakoj ty Parchomienko, ty burżuj”. Jak tamten zorientował się, że ojciec dobrze zna rosyjski i umie pisać, to wziął go do pomocy do biura. Dzięki temu ojciec wyleczył sobie odmrożone ręce i nogi.
Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie moja choroba – koklusz. Miałam wtedy dziesięć lat i przyjechaliśmy prosto z Sybiru, więc byłam niedożywiona, wygłodzona. Jak dostawałam ataku kaszlu, to od razu mdlałam. Lekarz powiedział do mamy: „Nie ma lekarstwa. Bierzcie dziecko i jedźcie w góry”.
Ojciec raz mówi: „idź, siadaj na tę snopowiązałkę, pomóż chłopu, będziesz mu zakładał ten sznurek”. Sznurek się ciągle rwał, a on na to: „Chaliera, przecież tam na wschodzie też były snopowiązałki, ale to się powrozami wiązało!”.
Był tu taki Strzelecki, co opowiadał, że przypłynął okrętem z Austrii do Jeleniej Góry.
Mam przy sobie wahadełko domowej roboty. Wszystko może być wahadełkiem, miałam z tego egzamin. Sprawdzimy zaraz, jaką pani jest duszą. Stara dusza? Nie. Dojrzała dusza? Nie. Dusza młodzieżowa? O widzi pani. To jest bardzo fajna dusza, dużo jest takich teraz w Niemczech.
Paweł Zajączkowski | Half empty, half full
Po II wojnie światowej zmieniały się granice państw. Ziemie należące do danego kraju w jednej chwili stanowiły część innego. Ludzie, którzy byli przesiedlani w te miejsca musieli radzić sobie z wieloma problemami, a jednym z nich było stworzenie nowej tożsamości tych terenów.
W moim projekcie przyglądam się miastu, które po wojnie zostało podzielone na dwie części. Granicę między nimi stanowi rzeka. Lewobrzeżna dzielnica miasta, w której zniszczenia były ogromne, została odbudowana i dziś jest miejscem, gdzie mieszka ok. 20 tys. ludzi. Natomiast po drugiej stronie rzeki, w miejscu, gdzie tętniło niegdyś życie, mieszka obecnie lekko ponad 200 osób. Mimo stosunkowo niewielkich zniszczeń ta część została rozebrana i rozgrabiona.
Zula Rabikowska | Nothing but a Curtain / Nic, tylko Kurtyna
Czym jest kobiecość a przede wszystkim płciowa identyfikacja osób zamieszkujących w państwach postkomunistycznych? W projekcie brały udział kobiety, osoby niebinarne i osoby transpłciowe. Przez 100 dni odwiedziłam 10 krajów, 20 miast oraz przeprowadziłam rozmowy z ponad 100 osobami urodzonymi po 1989, wychowanymi już w „nowym świecie”. Zdjęcia wykonałam aparatem analogowym – Kiev 80, który został wyprodukowany w roku 1978 w radzieckiej fabryce wojskowej na obszarze obecnej Ukrainy. Ze względu na cechy aparatu (lub raczej jego wady konstrukcyjne) na zdjęciach powstało odbicie – metaforyczna „żelazna kurtyna”, która dzieliła Europę na „wschodnią” i „zachodnią”
Wojciech Antczak | Elfy i tygrysy
Krótka relacja z malowania całego składu pociągu EN57 i pobliskiej infrastruktury.
Adrenalina, pośpiech, słabe światło, obawa przed złapaniem przez Służbę Ochrony Kolei. Te wyjątkowe okoliczności oraz fakt, że zupełnie przypadkowo udało mi się być świadkiem szybkiej akcji prowadzonej przez bardzo hermetyczne środowisko, do którego niewielu ma dostęp, sprawiły, że wykonanie tych zdjęć dostarczyło mi wielu emocji.
Jessica Ciupa | Ayia Napa
Ayia Napa to turystyczny kurort położony po greckiej stronie Cypru. Miejsce znane jako imprezowy raj pełen turystów i szaleństwa. Z jednej strony. Z drugiej to miejsce wygląda całkiem inaczej. Moje zdjęcia to intymna opowieść o sezonowych pracownikach pochodzących z różnych krajów, którzy mimo pandemii, skomplikowanych relacji, sytuacji społeczno – ekonomicznej starają się prowadzić normalne życie.
Katarzyna Ślesińska | Fantastyczne zwierzęta i jak je pogłaskać
Relacje człowieka ze zwierzęciem ukształtowała historia cywilizacji, kultury i religii. Obecna sytuacja wielu gatunków jest dramatyczna, ale zauważalne jest również rosnące zainteresowanie losem zwierząt, nie tylko tych domowych, ale też hodowlanych. Zaobserwowałam ciekawy kontekst trzymania w domu egzotycznych zwierząt. Powstaje pytanie: kto jest głównym tematem? Dominacja, kapitał kulturowy i ekonomiczny, miłość do natury? Dla mnie to zwierzęta i ich przestrzeń.
Jerzy Rzechanek | Vins de sucre
Na winobranie do Burgundii najpierw pojechała moja szwagierka. To, co opowiadała po przyjeździe, było jak sen wariata. Dla relaksu, po dwóch porodach, na winobranie wybrała się kolejnego roku moja żona. Kontakt z nią urwał się na około tydzień. Gdy po dwóch tygodniach przyjechała „na stopa” z Francji i zaczęła opowiadać – nie uwierzyłem. Pojechałem i zacząłem fotografować. Od pięciu lat co roku wracamy do Volnay kosztować wina i francuskiej kultury. Dla jasności dodam, że chyba także i pracować …jeżeli to w ogóle mieści się w definicji pracy.
Agata Kaputa | Mój Fyrtel, Twój Fyrtel
W 1936 roku, w ramach Centralnego Okręgu Przemysłowego, którego celem było zwiększenie gospodarczego potencjału Polski po Wielkim Kryzysie, w Mielcu zorganizowano wytwórnię samolotów. Fabrykę nazwano Państwowe Zakłady Lotnicze. W latach 1939-1944, podczas okupacji niemieckiej, w fabryce produkowano podzespoły do niemieckich samolotów bojowych. W roku 1944 fabryka została przejęta pod administrację radziecką. W latach 1990 fabryka nadal pozostawała własnością państwa, do roku 2007, kiedy została sprzedana amerykańskiemu koncernowi Sikorsky Aircraft. W latach 90 została na terenie zakładu utworzona pierwsza w Polsce specjalna strefa ekonomiczna.
Wizualna opowieść toczy się na przestrzeni prawie stu lat, wokół losów fabryki samolotów w Mielcu, w Polsce, ukazanej przez historie ludzi w niej pracujących w różnych okresach – przed drugą wojną światową, podczas okupacji niemieckiej, za czasów ustroju komunistycznego i po jego upadku w 1989 roku, dalej po dzień dzisiejszy. Tematem opowieści jest zmiana jako jedyna stała; przemijanie i to, co pozostaje – niematerialne i materialne: Pamięć. Pustka. Przedmioty. Ślady. Pamięć historyczna i pamięć osobista jako składniki tożsamości każdego z nas. Mój Fyrtel, w którym spędziłam dzieciństwo z dziadkami i wspomnienia, przez które patrzyłam na ludzi dziś poznanych w celu projektu fotograficznego, opowiadających o tych samych miejscach, ale przez siebie i swoje historie.
Projekt w trakcie realizacji.
Małgorzata Smieszek | To się wydarza…
W Polsce aktywnych jest około 1500 zespołów medycznych. Odpowiadają one średnio na 3 000 000 wezwań rocznie i podejmują decyzje obarczone odpowiedzialnością za ludzkie zdrowie i życie, nie tylko pacjentów – w okresie pandemii również
za własne i rodziny. Od marca 2021 wraz z zespołami wkraczałam w świat pacjenta, zadając sobie pytanie, czy choroba to tylko awaria ciała? A może symptomy choroby stanowią zaledwie wierzchnią warstwę a pod spodem, jak wielki rozrośnięty korzeń, jest ludzka historia? Wyzwania, przed którymi stają zespoły medyczne, to najczęściej nagromadzona latami ludzka niemoc – bieda, poczucie wstydu, nałogi oraz samotność.
Dla mnie – fotografki każde z tych zdjęć jest czymś więcej niż tylko kadrem chwili, to efekt spotkania z drugim człowiekiem.
Projekt w trakcie realizacji.
Karolina Sałajczyk | Jedziemy do dziadków
Dzieciństwo kojarzy mi się z ciągłą eksploracją świata przyrody. W pamięci mam wiele miejsc i przygód – moje własne Bullerbyn. Wyjątkową jednak krainą było dla mnie gospodarstwo dziadków. Dni spędzone w oborze z królikami, dojenie krów, prowadzenie traktora podczas sianokosów i wspinanie się na wielką kopę siana na wozie, to tylko ułamek chwil, które składają się na wielką dziecięcą przygodę. Z czasem jednak krajobraz tamtejszej miejscowości sukcesywnie się zmieniał. Obecnie typowo rolna wieś przeobraziła się w pełną pensjonatów agroturystyczną miejscowość. Również moi dziadkowie nie uprawiają już ziemniaków, nie posiadają także zwierząt. Przed ostatecznym zerwaniem z tradycjami tej ziemi udało mi się zrobić kilka zdjęć, które przywołują wspomnienia oraz zapachy z dzieciństwa.
Anna Wiech-Cygan | Prosta historia
Najpierw znika człowiek. Jeden. Bo stary. I wszyscy wkoło mówią, że tyle lat przeżył, że szczęście właściwie miał. Drugi człowiek zostaje. I zostają przedmioty po tym, który zniknął. A oni razem, nierozłącznie, połączeni przez Boga i ludzi, w kościele, kiedyś tam, razem spędzili 64 lat. Ten drugi człowiek, w otoczeniu rzeczy pierwszego, stara się przeżyć kolejne dni. I żyje. I tęskni. I nie widzi sensu. I jest stary. Tak bardzo stary, że właściwie wie, że ma szczęście. Tylko nie wie, na czym ono polega. Bo przecież został sam. Jest tak stary, że zanika powoli, kurczy się w sobie. I umiera. Zostawia po sobie przedmioty.
Rzeczy, które zostają po dwójce starych ludzi, którzy razem, nierozłącznie przez tyle lat, ktoś musi uprzątnąć. Pozbyć się ich. Wyrzucić, oddać komuś. Wyczyścić mieszkanie i sprzedać.
Niektóre z tych rzeczy dostają nowe życie. W nowym domu, w otoczeniu innych ludzi. Bowiem przedmioty żyją dłużej niż ludzie.
Projekt „Prosta historia” jest o umieraniu, pamięci i przedmiotach. Monidło pradziadków mojej córki otrzymało drugie życie. Stoi w salonie, a ona na nie patrzy. Miała dwa lata, gdy ostatni raz ich widziała. Tylko zdjęcia pozwolą Jej ich zapamiętać.
Podziękowania!
Serdecznie dziękujemy wszystkim uczestnikom warsztatów. Włożyliście kawał serca, zaangażowanie i swój talent w realizację projektów warsztatowych – szczególnie w trudnym czasie pandemii.
Warsztaty odbywały się w przestrzeni Fundacji PIX.HOUSE – razem tworzymy miejsce dla fotografii!
Koordynacja działań: Anna Molter, Adrian Wykrota
PROJEKT WSPÓŁFINANSOWANY PRZEZ MIASTO POZNAŃ i URZĄD MARSZAŁKOWSKI WOJEWÓDZTWA WIELKOPOLSKIEGO